Networking, warsztaty, dyskusje. Na Founders.pl spotykają się przedsiębiorcy

Networking, warsztaty, dyskusje. Na Founders.pl spotykają się przedsiębiorcy

Kiedy Bartosz Ferenc ogłosił na LinkedIn, że rozpoczyna współpracę z pewnym polskim founderem, szybko odgadnięto o kogo może chodzić. Michał Bąk od lat integruje środowisko przedsiębiorców, organizuje spotkania, konferencje, ma „zajawkę” na punkcie rozwoju w biznesie i apetyt na nowe projekty. Najświeższy z nich – platforma społecznościowa Founders.pl – właśnie nabiera rozpędu.

Kilkanaście lat temu, niedługo po maturze, Michał wylądował na urzędniczym stanowisku. Nie była to praca marzeń – wyzwań niedużo, zarobki marne, ale miała jedną zaletę: nieograniczony dostęp do internetu, a w nim morze pomysłów na to, co można dalej robić w życiu. O ile ktoś wiedział, jak z nich skorzystać i gdzie szukać. Ciekawe oferty czekały m.in. portalu Zlecenia Przez Net.

– Firmy ogłaszały tam, że potrzebują ludzi do prostych czynności, których dość łatwo było się nauczyć. Bardzo szybko doszedłem do takiej wprawy w pozyskiwaniu i realizacji zleceń, że moje 1600 zł pensji urzędniczej stanowiło zaledwie dodatek do miesięcznego zarobku. W ten sposób też zbudowałem swoją pierwszą bazę kontaktów, która pozwalała mi  na zdobywanie kolejnych zajęć.   

Michał pisał teksty, przygotowywał aukcje, katalogował ręcznie strony internetowe. Dzisiaj mówi, że działał trochę jak wirtualna asystentka, zajmując się wszystkim tym, czego w firmie robić nie chciał nikt (albo nikt nie umiał). Po zebraniu – wydawało się wtedy – bezpiecznego kapitału – pożegnał się z nielubianą pracą i postawił wszystko na jedną kartę. 


Silny w debiutach

– Na początku pracowałem jako freelancer, ale po kilku miesiącach uznałem, że czas założyć własną działalność. Klientów przybywało – to były spółki, spółeczki, sklepy internetowe… Wielu z nich nie ma już na rynku, ale nawiązałem też wtedy kilka relacji, które przetrwały do dzisiaj – wspomina.

Ofertę swoich usług wystawiał na Allegro, zleceń szukał na forach internetowych albo bezpośrednio w wyszukiwarce. Dziś taki start w tym biznesie i szansa na fajne na zarobki raczej nie byłby możliwe.

– Teraz w każdym bloku działa agencja interaktywna albo softwartehouse – śmieje się. Wtedy na rynku osób świadczących tego typu usługi nie było dużo, a ja oferowałem konkurencyjne ceny. Kiedy po wyprowadzce od rodziców zabrakło pieniędzy na czynsz, zrobiłem się jeszcze bardziej aktywny. Czasem bardzo bezpośrednio – pukałem do wszelkich możliwych drzwi, wysyłałem tony maili.. Oczywiście, czasami w odpowiedzi dostawałem „sp…adaj”, ale wiele takich prób kończyło się sukcesem.

Dobrą metodą, która zresztą  – zdaniem Michała – w żaden sposób się nie zestarzała, był też social listening, czyli nawiązywanie relacji w social mediach: rozmawianie, lajkowanie, przedstawienie siebie i swojej oferty.

– Gdybym chciał przywrócić do życia agencję contentową, którą w tamtym czasie zbudowałem, to zacząłbym właśnie od napisania do 100-200 konkretnych kontaktów, które na przestrzeni lat nawiązałem. Większość ludzi początki stresują najbardziej, a ja się ich nie boję. Przez ostatnie 10 lat często różne rzeczy rozpoczynałem i nabrałem w tym wprawy – mówi ze śmiechem. Jedyne czego się obawiam to, to że początek masz tylko jeden  – dokładnie jak z pierwszym wrażeniem. Jeśli to zepsujesz, będzie się ciągnąć za tobą i twoim biznesem być może na zawsze.

WARTO PRZECZYTAĆ: Skuteczna reklama na Facebooku krok po kroku. Poradnik od zera do bohatera [CZĘŚĆ I]


Siła tkwi w społeczności

Dziś Michał mówi o sobie: jestem przedsiębiorcą. Kiedyś raczej tego określenia unikał.

– Miałem z tyłu głowy takie skojarzenie, że bycie przedsiębiorcą właściwie nic nie oznacza – człowiek nie na etacie, bez jakiegoś konkretnego zestawu umiejętności. Dopiero z czasem dojrzałem do tego, że przedsiębiorca to ktoś, kto chce budować, robić duże rzeczy. Ucieczka przed etatem jest w tym wszystkim najmniej istotna.

Działalność na rzecz „spółek i spółeczek” z czasem rozwinęła się tak, że naturalną konsekwencją było znalezienie podwykowanwców, a w zasadzie założenie agencji contentowej. Wśród klientów zaczęły pojawiać się startupy, softwarehouse’y, inne firmy które potrzebowały już nie tylko treści, ale też odpowiedniej ich sprzedaży reklamy. Tak w  2015r. powstał Marketing i Biznes – serwis internetowy, w którego sens powodzenia niewielu wierzyło. W tamtym czasie tego typu portali w sieci działało już sporo.

– Równolegle z portalem ruszyła nasza grupa na Facebooku. Wtedy nie mieliśmy pojęcia jak silne i dobre mogą być społeczności. Wyobraź sobie, że na czwarte urodziny MiB przyszło ponad sto osób. Zdecydowana większość z nich to ludzie, którzy utożsamiali się z naszą grupą. Dla mnie to był szok, że niektórym chciało się specjalnie z tej okazji przyjechać do Warszawy. Bardzo mi to dało do myślenia – że społeczność może być ważniejsza od portalu. Że stanowi ogromną wartość.


Founder i founderzy

W tym samym roku Michał zaprosił „swoją grupę” na pierwszą konferencję Founders Mind. Na jednodniowym, płatnym wydarzeniu składającym się z prelekcji i wieczornego networkingu, pojawiło się ponad 150 osób. Kolejny był Founders Camp, czyli dalsze warsztaty i nawiązywanie kontaktów, ale w wersji wyjazdowej.

Słowo „founder” zaczęło pojawiać się w języku polskim nieco wcześniej –  m.in. za sprawą filmu w Polsce znanego jako „McImperium”, choć w oryginale jego tytuł brzmiał „The Founder”. Historia Raya Krocka, który odpowiada za międzynarodowy sukces sieci McDonald’s, zafascynowała Michała. 

– Chyba przyłożyłem się do popularności tego słowa nad Wisłą, choć trochę mi się na początku za to „obrywało”. Niektórzy pytali w czym jest lepsze od polskiego „przedsiębiorcy”, inni drwili że skoro są founderzy, to czy także founderki. Zarzucano mi, ze próbuję je zagrabić. Może nie aż tak, ale nie ukrywam że chciałbym pod tym hasłem zorganizować w Polsce bardzo dużo nowych rzeczy.  

Kim jest founder? To przedsiębiorca-twórca, właściciel albo współwłaściciel przedsięwzięcia. Kreator.

Zwrot na tyle kojarzy się już z Michałem, że kiedy na LinkedIn Bartosz Ferenc, CEO Sembot i mdc.pl, ogłosił że zamierza wejść we współpracę z pewnym polskim founderem, szybko odgadnięto o kogo właściwie chodzi.

Współpraca, o której mowa, dotyczy m.in. pomysłu, który wydaje się naturalną konsekwencją historii i pasji Michała do tego, żeby łączyć przedsiębiorców i szukać wzajemnego wsparcia w tej relacji. Po Founders Mind i Camp przyszedł bowiem czas na projekt Founders Community


ZOBACZ TEŻ: Skuteczna reklama na Facebooku krok po kroku. Poradnik od zera do bohatera [CZĘŚĆ II]


Ludzie, którym zależy

– Nasza grupa na Facebooku liczy sobie ponad 15 tys. osób. Od początku trzymaliśmy się zasad dotyczących kultury dyskusji, tematów podejmowanych, kolportowanych treści, przyjmowania członków. To zaprocentowało integracją i dużym zaufaniem do siebie nawzajem. Nie tworzymy przypadkowego grona ludzi – łączą nas pasje, problemy, a przede wszystkim chęć zbudowania czegoś. Naturalne ograniczenia Facebooka nie pozwalają jednak nam na rozwinięcie się. 

Pod adresem Founders.pl powstała więc zamknięta platforma, która ma odpowiadać na coraz bardziej rozbudowane potrzeby społeczności founderów.

– Tak naprawdę miałem ten pomysł w głowie na długo przed Mindem i Campem; rozmawialiśmy o tym wspólnie z Danielem Kotlińskim. Wtedy uwierzyłem jednak ludziom, którzy twierdzili, że to nie ma prawa się udać. Że płatne członkostwo się nie sprawdzi. Kiedy, najpierw na Zachodzie, a potem w Polsce, zaczęły powstawać pierwsze tego typu „membershipy”, pomyślałem że byłem głupi, że tak łatwo odpuściłem.

 

Niektórzy mówią, że Founders.pl to miejsce, które powala poczuć się jak na dobrej konferencji branżowej – bez konieczności dostosowywania swojego grafiku do godzin prelekcji i spotkań. Z jednej strony platforma oferuje bowiem szereg możliwości, jeżeli chodzi o poszerzanie wiedzy – spotkania live, warsztaty tematyczne, baza wiedzy i merytorycznych wątków dyskusyjnych. Z drugiej, jest cała sfera networkingowa – zarówno ta nieoficjalna, jak i wspierana przez serwis w postaci klubu dyskusyjnego, a wkrótce także ekspresowych spotkań na kształt biznesowych „speed dates”.

W krótkim czasie na Founders.pl zarejestrowało się ponad 150 osób. Docelowo ma być ich ponad sto razy więcej.

– To są ludzie na różnych etapach kariery zawodowej – właściciele startupów, jednoosobowych działalności gospodarczych, a także ci którzy dopiero chcą otworzyć swój biznes. Jest Maciek, który zatrudnia 110 osób, Kuba właściciel firmy z 30-osobowym zespołem, ale i Szymon, który nie jest przedsiębiorcą, ale mówi że trafił do nas, bo lubi się otaczać ludźmi, którym zależy…

– Ładnie powiedziane – przerywam. 

– Prawda? To fajnie definiuje tą naszą społeczność: każdy z nas jest tam po coś, czegoś szuka dla siebie, chce się rozwijać albo podzielić swoim doświadczeniem z innymi. Ważne jest dla mnie to, żeby na Founders pojawiały się zupełnie nowe osoby, spoza grona znającego się już z grupy MiB. Im nas jest więcej i bardziej różnorodne rzeczy robimy, tym lepiej dla całej grupy. 

POLECAMY TAKŻE: Optymalizacja nazw produktów w kontekście kampanii produktowych Google Shopping


Psycholog w abonamencie

W styczniu na Founders.pl rusza Klub Dyskusji Biznesowych. Na pierwszy ogień rozmowa o tym, jak osiągnąć 50 tys. zł MRR krok po kroku. Taki temat debaty wybrała społeczność. W  planach na najbliższe dni są też warsztaty z Olą Pszczołą poświęcone tematyce budowania zespołu. Co ważne, jeśli ktoś nie zdążył załapać się na grudniowe sesje poświęcone m.in. tajnikom Excela, to nagrania dostępne są w bazie wiedzy portalu. Do tego podcasty, książki, dyskusje o narzędziach i forum, które rozrasta się z dnia na dzień.

Niewątpliwą siłą Founders jest też możliwość odbywania sesji z psychologami. Temat psychologii w biznesie jest zresztą tym, który wyjątkowo interesuje także Michała. 

– Syndrom oszusta, samotność lidera, emocjonalna sinusoida – to tylko początek mentalnych trudności, z którymi boryka się zdecydowana większość z nas. Poradzenie sobie z tym to klucz do sukcesu nie tylko w biznesie, ale po prostu w życiu. Popełniłem kiedyś artykuł wymieniający 29 przyczyn, z powodu których w twojej głowie dzieje się pożar. Tekst odbił się sporym echem, pewnie dlatego że pisałem z autopsji. Mam na koncie i wzloty i hardocore’owe upadki. Doskonale wiem, że problemy są nie tylko kiedy jest źle i nie ma za co zapłacić ZUS-u, ale także wtedy, gdy teoretycznie wszystko się układa. Tylko ta presja…

Siłą społeczności, która wyrosła na grupie MiB, a teraz spotyka się także na Founders.pl jest… ludzkie podejście.

– Zależy nam, żeby członkowie czuli się bezpiecznie i swobodnie mogli wyrażać swoje myśli. Co ważne jednak, to nie jest grono „lamenciarzy”. Tego ciągłego narzekania mamy dość w tradycyjnych mediach społecznościowych. Mamy problemy i przejścia za sobą, ale gramy kartami, jakie dostaliśmy i staramy się na tej bazie zrobić nowe, świetne rzeczy. Kiedy mówiono mi, że „membership”  w Polsce nie ma racji bytu, podkuliłem ogon pod siebie, teraz jednak absolutnie wierzę w powodzenie tego projektu. Wartość – zarówno merytoryczna, jak czysto ludzka -, jaką za sobą to niesie, jest nieporównywalnie większa niż kilkadziesiąt złotych miesięcznie abonamentu.


Kierunek: stadion

Plany na przyszłość? Michał ma ich bez liku, ale na liście wyróżnia się jedna pozycja. Po tym, jak połączył siły z Bartoszem Ferencem przy pracy nad projektem Founders.pl, wspólnie chcą zorganizować Founders Mind na Stadionie Narodowym.

– Największa sala konferencyjna, trzy równoległe sceny, wejście dla około 2000 ludzi. Do tego obcojęzyczni prelegenci w agendzie i – moje ogromne marzenie – wśród nich Ben Horowitz. Mam taki etap w życiu, że jestem bardzo głodny. Nigdy do tej pory nie miałem takiego głodu robienia różnych rzeczy. Wiem, że to ten czas – mam najlepszych współpracowników, wiedzę, wszystko się zgadza.

Spis treści:

Może Ci się spodobać także: