Czarna dziura wg Wikipedii to obszar czasoprzestrzeni, którego z uwagi na wpływ grawitacji, nic (łącznie ze światłem) nie może opuścić.
A co, jeśli na Twojej stronie też znajdują się takie czarne dziury, a Ty nic o nich nie wiesz?
Problem z czarnymi dziurami jest taki, że potrafią pochłonąć Twoich potencjalnych klientów i już ich więcej nie zobaczysz.
Dlaczego o tym piszę?
Ostatnio coraz częściej podczas audytów, przeprowadzanych u moich klientów okazuje się, że przepalają budżety reklamowe i nic o tym nie wiedzą.
Ich głównym wyznacznikiem tego, czy biznes się kręci, jest to czy na koniec miesiąca mają więcej na koncie, czy nie.
A przecież nie do końca chodzi tylko o to, aby zawsze być na plus, ale też optymalizować nasze działania i inwestować pieniądze rozsądnie.
„POŁOWA PIENIĘDZY WYDAWANYCH NA REKLAMĘ JEST WYRZUCANA W BŁOTO. PROBLEM W TYM, ŻE NIE WIEM, KTÓRA POŁOWA.”
John Wanamaker
Dlaczego mówię o przepalaniu budżetu? Wyobraź sobie sytuację, zatrudniasz osoby do roznoszenia ulotek reklamowych, potencjalny klient z taką ulotką idzie do Twojego sklepu. A tam… no właśnie, nie ma nic, na ulotce był zły adres. Jeśli klientowi będzie bardzo zależało to znajdzie Twój sklep, ale w większości przypadków może strzelić focha i będzie miał negatywne wspomnienia.
A teraz, wyobraź sobie, że masz „szpiega” na ulicy, który przybiega i informuje Cię, że jest coś nie tak i możesz temu zaradzić, ratując odchodzących klientów.
Google Analytics na ratunek.
Twoim szpiegiem w walce z czarnymi dziurami może być Google Analytics, w którym na razie w prosty sposób sprawdzisz, czy zdarzają Ci się takie wpadki z „błędnym adresem”.
Zrób prosty test, wejdź na swoją stronę np. sklepu / bloga / serwisu, który prowadzisz i specjalnie błędnie wpisz jakiś adres strony i zobacz co się stanie.
Np. mój adres to https://SmartIdeas.pl do tego dorzucam stronę typu „specjalna-oferta” https://smartideas.pl/specjalna-oferta

Standardowo tego typu strony pojawiają się, gdy ktoś wpisze błędnie adres strony lub my popełnimy jakąś gafę, podając adresy www z błędem bądź zmieniając link naszej strony.
Tego typu strony można wykorzystać do złapania i zachęcenia odwiedzającego, aby jednak pozostał z nami. Można pokazać kilka ostatnich ciekawych wpisów z naszego bloga, zachęcić do zakupu produktów, jakie polecamy bądź w najprostszy sposób zarekomendować zapis do newslettera.
Oto kilka przykładów takiego wykorzystania.


Powiesz „OK, ale ja takich błędów nie popełniam”.
To tak jak w pokerze, mówię „SPRAWDZAM!” i powiem Ci krok po kroku co możesz zrobić aby zweryfikować czy rzeczywiście nie masz problemów z czarną dziurą.
KROK 1
Wejdź na taką błędną stronę w serwisie i sprawdź jaki tytuł wyświetla się w przeglądarce
Może to być np.:


Wiedząc jak wygląda Twój błędny tytuł stron, wykorzystamy go do sprawdzenia w Google Analytics i sprawdzimy, czy trafia tam ruch.
KROK 2
Zaloguj się na konto w Google Analytics, następnie z lewego menu wybierz opcję „Wszystkie strony”

A później przełącz się na „Tytuł strony”.

Będąc w tym widoku, widzisz wszystkie tytuły stron zarejestrowane przez Google Analytics. Następnie w wyszukiwarce po prawej stronie, wpisz tytuł (może być część) Twojej błędnej strony. W moim przypadku będzie to np. error 404.

I teraz w raporcie mogę zobaczyć, że ta strona została w określonym czasie wyświetlona tylko 6 razy i 33% osób trafiających na tą stronę wyszło z niej nie mogąc odnaleźć szukanych informacji.

Krok 3
Dodatkowo możesz uruchomić wymiar dodatkowy z ustawieniem „Strona”, dzięki temu, możesz zobaczyć na jakich stronach (adresach URL wystąpił problem) i zastanowić się jak tam użytkownik mógł się znaleźć.


Mając wstępnie już taką wiedzę, możesz podjąć decyzję co dalej z tym zrobić i jak ratować ten ruch.
„OK, OK, a skąd mam dowiedzieć się jak userzy trafiają na takie strony”.
Nie zawsze uda się to sprawdzić, natomiast istnieje bardziej zaawansowana możliwość wyłapania takich problemów tworząc np. specjalne zdarzenia w Google Analytics wykorzystując do tego Google Tag Managera i dodatkowe skrypty. Wtedy można tworzyć już bardziej rozbudowany raporty, pokazujące też więcej informacji o tym, co się złego dzieje na Twojej stronie.
Taki raport w zależności od potrzeb i konfiguracji może zawierać:
- raportowanie o błędnych adresach z informacją jak / skąd trafił do nas użytkownik,
- jakie słowa w wyszukiwarce wpisują użytkownicy i nic nie znajdują (idealne narzędzie do wyłapania jak tworzyć nazwy produktów, dodatkowe opisy, tagi),
- które kategorie produktowe są odwiedzane przez userów, a nie ma tam produktów do wyświetlenia,
- na jakie produkty wchodzą userzy, a ich stany magazynowe są np. zerowe – ten raport jest bardzo ważny w przypadku, kiedy działamy w porównywarkach cenowych i płacimy za każde kliknięcie.
Poniżej przedstawiam krótką listę wyłapanych błędów u mnie w „sklepie”.

Zastanawiam się, czy zrobiłeś u siebie ten test i możesz pochwalić się wynikami.
Daj znać w komentarzu, jeśli masz pytania to też napisz, postaram się podpowiedzieć co i jak.
Jedna odpowiedź
Takie praktyczne wpisy to ja lubię:]